czego boją się czarownice
Domowe sposoby na myszy w domu to nie tylko ich unieszkodliwianie, ale również i odstraszanie. Jednym ze sposobów na zapobieganie wchodzeniu myszy do domu jest rozkładanie świeżych liści pomidorów na podłodze. Gryzonie te nie przepadają również za wonią oleandrów, kwiatów wrotycza jak również dziewanny.
Panuje przekonanie, że płonące na stosach wiedźmy to charakterystyczny element historii średniowiecza. Nic bardziej mylnego. Polowania na czarownice rozpoczęły się na dobre w epoce
Jednak ostry zapach (coś, czego boją się robaki domowe) może odstraszyć pasożyty wysysające krew i zmusić owady do zmiany miejsca zamieszkania. Zioła: jakie rośliny odstraszają owady, jak stosować preparaty ziołowe. Fakt, że robaki domowe boją się silnych zapachówzioła i kwiaty, ludzie znają od ponad wieku.
Jedną z najpopularniejszych metod na to, by pozbyć się szczurów z domu, jest zastosowanie pułapki (łapki) na myszy i szczury. Sposób działania standardowej pułapki jest prosty. W odpowiednim miejscu umieszczamy przysmak. Jego zapach wabi szczura, który sięgając po niego, uruchamia jednocześnie uśmiercający go mechanizm sprężynowy.
Czego boją się kleszcze? Kleszcze to pasożyty, do przeżycia potrzebują krwi. Potrafią być wczepione w skórę swojego żywiciela (człowieka lub zwierzęcia) nawet przez 15 dni!
Frau Mit Hund Sucht Mann Mit Herz Kinox. O czym myślała Jadwiga Macowa, patrząc, jak kat ścina głowę jej córki? Co czuła potem, widząc jak płomienie stosu trawią zwłoki dziewczyny? Może nie czuła już nic – skatowana, udręczona torturami, nieświadoma, co się wokół niej dzieje? A może z przerażeniem zastanawiała się, jak zniesie ból, gdy ogień dosięgnie najpierw jej nóg, a potem zacznie ogarniać resztę ciała? I czy wybaczyła swojemu dziecku, że z taką łatwością oskarżyło ją o namawianie do zbrodni? 13 sierpnia 1688 r. do sądu wójtowskiego w Wiśniczu przybyli Wojciech Mach i Zofia Skrzynecka, mieszkańcy Łapczycy, złożyć doniesienie na Jadwigę Macową i jej córkę. Oskarżali je o czary i rzucanie uroków. Mach był świadkiem, jak Macowa wlazła na chałupę i na niej siedziała. Podsądna nie potrafiła przekonująco wyjaśnić, dlaczego to robiła. Choć zapewniała o swojej niewinności, nikt nie wierzył, że z chorobą bydła nie miała nic wspólnego. Naznaczona na męki mistrzowi w końcu przyznała, że siedziała na dachu dlatego, żeby powódź beła. Kat widać znał się na swoim fachu, skoro Macowa opisała nawet, jak wzięła wody konewkę i kropieła po kalenicy i po ziemi, mówiąc diable, czarcie biorę cię na pomoc. Dopomóż że mi, żeby beła powódź, a na naszy sucha. To wystarczyło, by kobietom udowodniono winę. Dziewczyna, która dobrowolnie przyznała, że ją matka zepsowała i wodzieła po granicach z drugiemi…, została ścięta, a potem spalona. Macowa musiała przyglądać się jej egzekucji, a potem sama żywcem spłonęła na stosie. Procesy o czary rozpowszechniły się w Polsce w XVI w. Od tamtego czasu przez kraj przetoczyło się kilka fal nagonek na czarownice i czarowników: W XVII stuleciu związane były z kontrreformacją. Doktor Małgorzata Pilaszek w swej pracy Procesy czarownic w Polsce w XVI––XVIII w. Nowe aspekty wskazuje, że kluczem do poznania mechanizmów polowania na czarownice jest zrozumienie mentalności dawnego społeczeństwa. Otóż z jednej strony potęgi piekielne były w mniemaniu ówczesnych nader realnym niebezpieczeństwem, a z drugiej niemal każdy parał się małą magią, aby zabezpieczyć się przed różnymi nieszczęściami. Na początku z reguły była plotka. Czarownicą lub czarownikiem mógł zostać każdy. Osoba posądzana o szkodzenie za pomocą czarów mogła być młoda lub stara, biedna albo bogata, mogła zachowywać się w sposób społecznie akceptowany lub wyróżniać się na tle lokalnej obyczajowości. W 80–90 proc. przypadków posądzenia o czary dotyczyło kobiet, które uważano za „naczynia pełne demonów”. Znachorki, zielarki, mądre i doświadczone wiejskie baby, do których przez wieki chodzono po poradę w chwilach rozterki, bardzo łatwo było obwinić o wszelkie nieszczęścia i klęski, które dotykały ludzi. Diabeł zwykle był „mężczyzną”, a czarownice oddawały mu się seksualnie. Wierzono, że uwiedzione przez czarta kobiety zdolne były do największych zbrodni. W Nowem na Warmii zachowała się, znajdująca się dziś w Archiwum Państwowym w Bydgoszczy, księga zawierająca XVII-wieczne protokoły spraw sądu ławniczego przeciwko osobom szkodzącym czarami. Opisano w nich proces Elzy Kucharczykowej alias Zarębiny. Stanęła ona przed sądem oskarżona przez mieszczanina Jana Kolberka, który twierdził, że doświadczył szkód w następstwie czarów rzuconych przez tę kobietę i jej pomocnika diabła. Ponieważ oskarżona nie przyznała się do winy, została poddana próbie wody – związano ją i wrzucono do Wisły. Kilka warstw spódnic utrzymywało Kucharczykową na powierzchni. Nie poszła na dno, więc uznano, że pomagał jej diabeł. Wzięto wtedy nieszczęsną na tortury. Najpierw jednak trzeba ją było przygotować. Kiedy miano czarownice i czarowników próbować torturami, kaci, zabobonnicy i guślarze wielcy, golili im najprzód włosy wszędzie, gdziekolwiek te ozdoby i zasłony ludziom natura dała, powiadając, iż w włosy diabeł się kryje i nie dopuszcza czarownicy lub czarownikowi wyznania i że ukryty w włosach za niego lub za nią cierpi, biorąc za przyczynę takowego mniemania owo ciche i spokojne tortur wytrzymowanie, wyżej wyrażone, z mdłości i upadku z gruntu na siłach pochodzące, nie z łaski diabła, któremu się jako zdrajcy i nieprzyjacielowi ani śniło cierpieć za człowieka. (Jędrzej Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III). Kucharczykowa szybko przyznała się do zażyłości z diabłem o imieniu Kasper, do bywania na Łysej Górze, a także czynów, których nawet jej nie zarzucano. Wskazała też inne kobiety parające się czarami. Na stosie odwołała zeznania. Jej ostatnie słowa brzmiały: Widzę, że na tamten świat idę, nikogo na sumienie ani duszę biorę. Był to prawdziwie szlachetny i wiele znaczący gest, bo Kucharczykowa uratowała w ten sposób przed stosem kolejne osoby. Bliskość płomieni nie zawsze skłaniała jednak do odwoływania oszczerczych oskarżeń, zwłaszcza że skazani na tak potworną śmierć czasem mieli prawo żywić do sąsiadów urazę. Stojąc na podpalonym stosie w Szczercowie, na pytanie księdza, czy przez wzgląd na Pana Boga Ukrzyżowanego odpuszcza ludziom grzechy, skazana Jagnieszka odparła: Jebał ich pies.
Czy zastanawialiście się, jak wygląda życie potwora, jakie może mieć problemy? Czego boją się ci, których my się boimy? W upiornej skrzynce znajdują się odpowiedzi... Seria 10 przerażających książek do samodzielnego czytania. Tylko dla dzieci o mocnych nerwach. Czarownica Marysia ciągle wpada w tarapaty. Tym razem poprosiła o przeniesienie do bajki o Jasiu i Małgosi. Jak zareaguje Wiedźma Szefowa, kiedy dowie się, że Marysia przewróciła całą tę bajkę do góry nogami? przekład Karolina Jaszecka liczba stron 32 oprawa miękka format 17 × 22,5 cmCzy wiecie, że potwory też mają swoje kłopoty?Czy wiecie, że potwory też mają swoje kłopoty? Taka na przykład czarownica Marysia, która ciągle wpada w tarapaty, na widok której wszyscy rzucają się do ucieczki. Nawet przydział do bajki... czytaj więcej »
Arcybiskup Marek Jędraszewski jest trudnym przeciwnikiem dla wszelkiej maści postępactwa. Rzecz polega na tym, że krakowski metropolita to wytrawny myśliciel i filozof, a myśli swoje wyraża precyzyjnie i dobitnie. Takiego hierarchy nie chcą mieć na salonach zarówno akolici Adama Michnika, który przecież ciągle udaje, że jego gazeta jakoś tam mierzy się z chrześcijaństwem – choćby mętnym piórem Jana Turnaua, jak też udający przywiązanie do polskiego patriotyzmu co bardziej świadomi przedstawiciele Platformy Obywatelskiej (o tych mniej świadomych nie warto pisać z uwagi na bełkot myślowy, który czynią). Jędraszewski potrafi w krótkiej i klarownej wypowiedzi obnażyć wszelkie mielizny lewicowej wizji świata. To katolikom dodaje siły i wiary, jednak w środowiskach lewicowych budzi niekontrolowaną furię. Krakowski metropolita dojrzał do miana godnego następcy kardynała Stefana Wyszyńskiego. Gdyby zresztą dziś Wyszyński żył i brał udział w naszym życiu publicznym, to właśnie on ściągnąłby na siebie cały ogień lewackiej furii. Wystarczy zagłębić się w jego spuściźnie literackiej, aby upewnić się w takiej diagnozie. Arcybiskup Jędraszewski nie jest na rękę także wielbicielom tak zwanego Kościoła otwartego, który co i rusz obradza kolejnymi księżmi Sowami. „Kościół otwarty” ma bowiem to do siebie, że umizguje się do wszystkich kierunków myślowych, które co prawda otwarcie negują katolickie prawdy wiary, ale mają walor nowoczesności i są solidnie umocowane wśród finansowej oligarchii dzisiejszego świata. Długo można by wyliczać wypowiedzi Marka Jędraszewskiego, które zostały przeinaczone, wyrwane z kontekstu i skarykaturyzowane tylko po to, aby utworzyć publiczny wizerunek krakowskiego metropolity, z którym można sobie łatwo poradzić. Usilne starania wielu propagandystów i „postępowych publicystów katolickich” (z wiarą katolicką mają oni tyle wspólnego, co ja z literackimi zdolnościami księdza Kazimierza Sowy) sprawiły, że polskiej publiczności arcybiskup Jędraszewski prezentowany jest jako zatwardziały konserwatysta o zaściankowych horyzontach umysłowych, który nawet nie zdaje sobie sprawy z wagi wypowiadanych przez siebie słów. Dzisiejsi postępowcy nie walczą jednak z prawdziwym Jędraszewskim – bo do tego trzeba byłoby gruntownych studiów i rzetelnej dyskusji – tylko piętnują utworzoną na własne potrzeby, acz przecież nieistniejącą figurę. Tak więc następca niesłynącego z intelektualnej finezji (choć mającego do niedawna jak najlepszą prasę) kardynała Stanisława Dziwisza zawsze ukazywany jest w krzywym zwierciadle – jako figura mająca budzić agresję i złe emocje. Nie spotkałem jeszcze krytyka arcybiskupa, który chciałby uczciwie zrelacjonować jego poglądy i poddać je krytyce, ale na polu rzetelnego przedstawiania argumentów przeciw rzeczywiście wypowiadanym przez głowę krakowskiego Kościoła twierdzeniom. Choćby uczepienie się tego, że Jędraszewski nazwał ideologizację seksualnych zboczeń „tęczową zarazą”, parafrazując zresztą znany wiersz, pokazuje, że lewicowi egzegeci nie polemizują z kimś, kto jasno precyzuje swoje myśli i potrafi je obudować filozoficzną tradycją, tylko małpio przeinaczają jego słowa, nie pozwalając nawet na rzetelną polemikę. Jędraszewski jest dla lewicy zły, bo… prezentuje jasno formułowane dogmaty religii katolickiej. A skoro lewactwo nie ma jeszcze siły, aby zmierzyć się z katolicyzmem jako takim, stara się ideologicznie zabić najmocniejszych szermierzy precyzyjnej katolickiej myśli moralnej i społecznej. Polski episkopat ma jeszcze w swoim gronie kilku hierarchów podobnie jak Jędraszewski mocnych w wierze i intelekcie, jednak to właśnie na nim skupił się atak. Trzeba sobie więc jasno zdać sprawę z faktu, że wszelkie sabaty czarownic nad głową krakowskiego metropolity są w istocie zakamuflowanymi (jeszcze) atakami na tradycję i dogmat, które od wieków kierują polskim Kościołem. Źródło:
Stereotypowa czarownica, której obraz mamy zakodowany w naszych głowach to stara, a nawet bardzo stara niewiasta, mieszkająca w swojej samotni, zazwyczaj daleko, w głębi lasu. Brzydka, z nieodłącznym haczykowatym nosem, ubrana w mocno zużytą pelerynę i spiczasty kapelusz, roztaczająca wokół siebie zapach ziół, kadzideł wszelakich. Mądra, ale złośliwa, bardziej rzucająca klątwy i uroki, niż służąca radą i pomocą. Jej atrybuty to szklana kula, czarny kot i parujący kociołek z tajemniczą miksturą z ziół. Ten bajkowy obraz czarownicy, który powstał przed setkami lat, nieco stracił już na aktualności. To kim jest współczesna wiedźma? Czy różni się czarownica od wiedźmy? Można by pokusić się o stwierdzenie, ze właściwie niczym. Obydwa określenia miały od wieków wydźwięk negatywny, kojarzone były z czarną magią, z pogańskimi gusłami, i mówiąc ogólnie, ze wszystkim, co złe. Dopiero teraz, we współczesnym świecie, określeniom tym przywraca się pozytywne konotacje. Wiedźma stała się postacią, która wie jak pomóc, która zna sposób na pozytywną zmianę czasami trudnej rzeczywistości, i jest po stronie dobra. Jak wygląda i kim jest współczesna wiedźma Od stuleci nie zmieniło się jednak to, co otacza każdą wiedźmę, czy czarownicę, a mianowicie atmosfera tajemniczości i magii. Mówiąc o współczesnych wiedźmach, nie sposób nie wspomnieć o ruchu, czy może nawet religii wicca. Wicca – rozpowszechniona w Europie i Stanach Zjednoczonych religia pogańska. Została zainicjowana przez emerytowanego brytyjskiego urzędnika, Geralda B. Gardnera, prawdopodobnie w latach 40-stych XX wieku., ale upubliczniona dopiero od roku 1951. Od tego czasu podzieliła się na kilka dużych i kilkanaście mniejszych gałęzi, zwanych tradycjami. Wicca celebrowana klasycznie jest religią dualistyczną, zaś przewodnimi bóstwami są Potrójna Bogini oraz Rogaty Bóg. Bóstwa są często postrzegane jako aspekty większej panteistycznej istoty, manifestujące się jako różnorakie bóstwa politeistyczne w różnych kulturach. Niemniej jednak, istnieje wiele odmiennych i równoważnych sposobów celebracji wśród wiccan – od monoteizmu do ateizmu. Nieodłącznym aspektem jest praktykowanie magii ceremonialnej, idącej w zgodzie z kodeksem etycznym znanym jako wiccańska porada (ang. Wiccan Rede). Kolejną charakterystyczną cechą jest obchodzenie świąt związanych z porami roku. Jedni wyznawcy uważają, że religię tę można poznać po wstąpieniu do covenu (wspólnota) i przejściu inicjacji (wicca tradycyjna w Europie, to dwie główne tradycje: gardneriańska i aleksandriańska), inni poznają ją na bazie dostępnych źródeł i praktykują w grupach, rodzinnie lub samotnie. Współczesny kult wicca do niedawna otaczał tzw. czarny PR. W mediach była wręcz nagonka na współczesne czarownice. Zarzucano im celebrowanie dziwnych obrzędów, składanie krwawych ofiar. A tymczasem wiedźmy wyszły z ukrycia i stanowczo zaprotestowały przeciw takim pomówieniom. Dzisiejsze wiedźmy uchyliły rąbka swoich tajemnic i twierdzą, że ani magia, która dzisiaj uprawiają, ani kult czczonych przez nich wyższych bytów, nie wymagają krwawych ofiar. Dzisiejsza magia oparta jest na prostych, jasnych zaklęciach, gestach i rytuałach. Wiedźmy w XXI wieku mają swój kodeks moralnego postępowania. Przede wszystkim nie krzywdzą. Ich celem jest rozwój duchowy, rozwój osobowości, odkrywanie i doskonalenie zdolności paranormalnych, pomaganie innym ludziom na różnych płaszczyznach, leczenie. Dla dzisiejszych wiedźm ważny jest rozwój duchowy i magia rytualna, ale mają też i inne priorytety. Mają swoje domy, rodziny i zwykłe, codzienne życie. Nie są już tak wyalienowane ze społeczeństwa, jak ich starsze koleżanki sprzed stuleci. Jak wygląda dzisiejsza wiedźma i jak ja rozpoznać? Hmm… Pewnie do celebrowania rytuałów i na swoich wiedźmich zlotach nadal zakładają peleryny i dziwne kapelusze, ale na co dzień biegają w szpilkach, albo w Conversach. Współczesne wiedźmy w większości również wykorzystują rekwizyty znane z bajek, czy starych przekazów, w kotłach palą kadzidło, miotłami symbolicznie czyszczą świętą przestrzeń przed swoimi rytuałami, różdżkami wzywają duchy, posiadają peleryny, księgi z zaklęciami, magiczne talizmany. W ich domach często mieszkają zaprzyjaźnione zwierzęta. Na pewno jednak większość współczesnych czarownic nie ubiera się tak, jak te bajkowe, czy te sprzed wieków. Wiedźmy idą z duchem czasów i jeśli swobodnie czują się w dżinsach, to je zakładają, a jeśli wolą zwiewne, kwieciste sukienki, to je ubierają. Czasami słuchają rapu i zdarza im się przeklinać. To takie zwykłe dziewczyny z sąsiedztwa, a zarazem niezwykłe istoty. Atrybuty wiedźmy XXI wieku Niektóre, nie zmieniły się od stuleci. Ołtarz rytualny, palone zioła, oczyszczający ogień i woda itp. Pojawiły się jednak całkiem nowe, o których średniowiecznym czarownicom się nawet nie śniło. Nowoczesna wiedźma zagląda w szklaną kulę i rozkłada Tarota, ale także, często korzysta z laptopa i Internetu. Właśnie tam można bez większego problemu znaleźć informacje, kiedyś strzeżone wiedźmią tajemnicą, teraz odtajnione i wręcz rozpowszechniane. Ludzkość budzi się z letargu w którym tkwiła od tysięcy lat. Ludzie wybierają drogę światła, stawiają na rozwój duchowy i zmianę swoje rzeczywistości. Szukają drogowskazu, pomocy i wsparcia. Jeśli znaleźliście się właśnie w takim punkcie swojego życia, to może pora udać się do wiedźmy? Prawdziwa wiedźma łączy w sobie mądrość swojej starej duszy, zdobytą w czasie wielokrotnych inkarnacji ziemskich, i wiedzę współczesną z wielu dziedzin życia. Jest więc wiedźma psychologiem, coachem, numerologiem, zielarką, uzdrowicielem. Przede wszystkim jest zawsze po twojej stronie. Najważniejsze dla niej to zrobić pożytek ze swojej wiedzy i pomóc. Prawdziwa wiedźma nigdy nie wykorzysta swojej mocy przeciwko światłu ani przeciwko żywej istocie. Owszem, zazwyczaj bierze za swoje usługi pieniądze, ale zachowuje w tym rozsądek i nie powinien to być dla niej priorytet. Jeżeli w twoim otoczeniu znajduje się osoba, w której towarzystwie czujesz się zawsze dobrze, która jest ci życzliwa, która często stara się ci być pomocna, nawet w drobiazgach, istnieje prawdopodobieństwo, że to wiedźma. Przyjrzyj jej się dyskretnie, bo chociaż wygląda bardzo zwyczajnie, jest kimś niezwykłym. Tak…tak… twoja zaprzyjaźniona życzliwa sąsiadka albo koleżanka z pracy może być całkiem niezwykłą, mądrą wiedźmą. Może cię również zainteresować artykuł: Magia – co to właściwie jest? A jeśli nie dostrzegasz w swoim otoczeniu kogoś takiego, to zapraszam do Akademii Ducha. Tutaj profesjonalnych i dobrych wiedźm nie brakuje. Z pewnością pomogą w problemach, nauczą zaklęć, pokażą sprawdzone rytuały. I zapewniam… że na co dzień chodzą w szpilkach… albo w trampkach… Kochani i pamiętajcie, że dobra wiedźma nigdy nie jest zła! 🙂 Jeśli chcesz poznać świat Magii głębiej i zacząć praktykować ją w codziennym życiu, to zapisz się na kurs audio „Jak wejść na ścieżkę magiczną”, prowadzony przez bardzo doświadczoną Wiedźmę Anję. Zrobisz to klikając w link: Marlena Pietruszka źródło :
Lęk związany z toczącą się na Ukrainie wojną powoduje, że w pobliżu granicy woj. lubelskiego jest mniej turystów niż w poprzednich latach - powiedziała dyrektor biura zarządu Lubelskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej Dorota Lachowska. Dyrektor zaznaczyła, że wojna w Ukrainie – podobnie jak wcześniej pandemia - spowodowały duże zmiany na rynku usług turystycznych. „Turystów przyjeżdżających do województwa lubelskiego jest znacznie mniej i niestety często skracają swoje pobyty do kilkudniowych – poinformowała Lachowska. Jak wyjaśniła, lęk związany z toczącą się na obszarze sąsiedniego kraju wojną powoduje, że w pobliżu granicy województwa z Ukrainą jest mniej turystów niż w poprzednich latach. „Wiele osób rezygnuje z przyjazdu do naszego regionu, a w szczególności do miejsc, które leżą bezpośrednio przy granicy z Ukrainą, gdzie trwa wojna”– przekazała Lachowska, szacując, że może być to spadek rzędu do 30 proc. Według niej, turyści niesłusznie obawiają się przyjazdów do województwa lubelskiego, bo – jak wyjaśniła – „w naszym regionie jest tak samo bezpiecznie jak w całej Polsce”. Obserwowany jest za to zwiększony ruch wewnętrzny. „Tzn. mieszkańcy poszczególnych regionów szukają atrakcji wakacyjnych w pobliżu, co też jest jakąś odpowiedzią na trudną sytuacją finansową, bo wiele ludzi zrezygnowało jednak z dalekich wyjazdów i podróżuje po najbliższej okolicy. Dlatego wspólnie z Polską Organizacją Turystyczną oraz członkami LROT zachęcamy turystów z Polski, sąsiednich województw oraz mieszkańców naszego województwa do przyjazdu i podróżowania po województwie lubelskim, pokazując wiele możliwości atrakcyjnego wypoczynku” – stwierdziła dyrektor Lubelskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. Jej zdaniem, w najtrudniejszej sytuacji są jednak przedsiębiorcy z rejonu położonego w pobliżu granicy z Białorusią w woj. lubelskim, czyli z miejscowości nadbużańskich. Dodała, że ze wstępnych informacji wynika, że obszarze, gdzie wcześniej funkcjonował doceniany przez turystów produkt turystyczny „Wielokulturowy Nurt Bugu”, ruch turystyczny jest znacznie mniejszy i może to być w niektórych miejscach nawet ponad o 70 proc. w porównaniu do zeszłego roku. Dyrektor przypomniała, że ruch turystyczny był tam mocno ograniczony ze względu na obostrzenia związane kryzysem migracyjnym na granicy z Białorusią. „Mam na myśli zakaz przebywania w miejscowościach przygranicznych nad Bugiem. Praktycznie ten obszar został całkowicie wyłączony z ruchu turystycznego. Dopiero od lipca br. nastąpiło odmrożenie możliwości pobytu w miejscowościach przygranicznych na tym obszarze, a turyści potrzebują pewnej i sprawdzonej informacji o dostępności i ofercie turystycznej dużo wcześniej, ponieważ często planują swoje wyjazdy urlopowe z dużym wyprzedzeniem” – powiedziała Dorota Lachowska. Zwróciła uwagę, że jeszcze przed pandemią ruch turystyczny w pobliżu Bugu w północnej części regionu stale się zwiększał ze względu na atrakcyjność tamtego rejonu. „Wpływ miało na to również szukanie przez turystów nowych destynacji, jak i poszerzanie bazy obiektów noclegowych i usług, np. spływy kajakowe, jazdy konne, turystyka rowerowa, piesza, wypoczynek nad jeziorami, oferta kulturalna” – wyliczyła dyrektor LROT. Przekazała, że aby zachęcić Polaków do przyjazdu do województwa lubelskiego prowadzone są różne kampanie promocyjne, jak np. akcja bilboardowa oraz kampanie w mediach społecznościowych realizowana z Polską Organizacją Turystyczną, w największych miastach w Polsce dotycząca trzech województw: lubelskiego, podkarpackiego i podlaskiego. „Kampania ma na celu zachęcenie do odwiedzenia właśnie tych trzech regionów, gdzie turyści mogą czuć się bezpiecznie. Widzimy potrzebę realizowania tego typu kampanii, ponieważ ciągle dostajemy informacje od przedsiębiorców, że ruch turystyczny zarówno na obszarach przyrodniczych, jak i w miastach w tym roku bardzo się zmniejszył” – dodała Dorota Lachowska. Zapytana o najbardziej rozpoznawalne miejsca na Lubelszczyźnie, które zawsze przyciągają przeciętnego turystę do województwa lubelskiego, wskazała na trzy miejscowości: Kazimierz Dolny, Lublin i Zamość oraz Roztocze. „Kazimierz traktowany jest praktycznie jak część woj. mazowieckiego. Jest malowniczo położony nad rzeką Wisłą, gdzie po drugiej stronie brzegu widać Janowiec. Ta renesansowa architektura przyciąga do miasteczka ludzi z całego świat i budzi niesamowity zachwyt. Do tego oferta unikalnych lessowych wąwozów, czy muzeum w Kamienicy Celejowskiej, Muzeum Złotnictwa” – wyliczyła dyrektor Lubelskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. Według niej, z kolei Lublin zachęca turystów oryginalną zabudową Starego Miasta, kaplicą Trójcy Świętej, bogatą ofertą kulturalną i cyklicznymi wydarzeniami. Natomiast Zamość – otwarta twierdza atrakcji, znajduje się na liście UNESCO. „Atrakcyjny Rynek Wielki z kolorowymi Kamienicami Ormiańskimi, niesamowitym ratuszem z klasycystycznymi schodami pojawiającym się jako scenografia na wielu fotografiach i widokówkach oraz Roztocze miejsce malowniczego wypoczynku w otoczeniu przyrody” – dodała Lachowska.
czego boją się czarownice